Zapisz się do newslettera
Wpisz swój adres e-mail poniżej i zapisz się do naszego newslettera
Wpisz swój adres e-mail poniżej i zapisz się do naszego newslettera
Uporczywe zaburzenie depresyjne, dystymia (DSM 5) oraz historia Marioli i jej problemów depresyjnych a także słów kilka o lenistwie.
Dzisiaj chciałam zacząć cykl o zaburzeniach nastroju (afektywnych), czyli według DSM 5:
(bo tak podzielono na rozdziały problemy z nastrojem w DSM 5)
Zacznę od depresji bo jest łatwiejsza do opisania i czasami nazywana jest przeziębieniem psychiatrii (Gilbert, 1992) co jest beznadziejnym porównaniem, bo:
Sama depresja (bez myśli S) również jest straszna, odpowiada za 6% obciążenia chorobowego EU (2006, Sobocki) a koszta ekonomiczne są monstrualne.
Co mnie obchodzi kasa – powiecie, no ale pamiętajmy że takie cyfry opisują tych wszystkich biednych ludzi, którzy z powodu obciążającej ich choroby nie mogą się zwlec z łóżka do pracy.
Depresja niszczy życie całej rodziny, kto miał wśród swoich bliskich osobę cierpiącą z jej powodu wie, że życie wygląda wtedy zupełnie inaczej. Depresja ma tendencje do nawracania, a około 20% osób (Gilbert, 1992) cierpi z jej powodu chronicznie, więc mgła nigdy się nie podnosi.
Dzieci osób z taką chorobą borykają się z wieloma problemami, często przez swoje całe dorosłe życie.
I mimo że o depresji możemy przeczytać już u Hipokratesa to wciąż niewiele możemy poradzić, co więcej idziemy w kierunku świata gdzie problemy psychiczne będą być może jeszcze częstsze (już teraz 13.5% łóżek szpitalnych zajętych jest z powodu zaburzeń psychicznych).
Chroniczny smutek, melancholia tak opisywał depresję Hipokrates (460-377 pne), był pierwszym który uznawał jej biologiczne podłoże, bo w okresie neolitycznym uważano, że to wina złych duchów. Nie będę wam dokładnie opisywać, jak to torturowano ludzi by zwalczać depresję, ale całą historię depresji możecie przeczytać w tej pracy.
Natomiast co ciekawe od starożytności warunkiem rozpoznania depresji było występowanie symptomów bez żadnej zewnętrznej przyczyny. Zatem robiono jasne rozróżnienie pomiędzy normalnym (choć dotkliwym) smutkiem w odpowiedzi na zdarzenia życiowe (np. utratę) a depresję która przychodzi nie wiadomo skąd.
Jak zobaczycie w naszej serii o aktywizacji behawioralnej, która jest uznana jako jedno z lepszych metod leczenia, bo uzyskuje poprawę u 50-60% badanych (Dimidian 2006) wycofywanie się aktywności, izolacja, życie odbiegające od naszych prawdziwych wartości to typowe zachowania w depresji.
Przykro mi, ale dobre emocje muszą się skądś wziąć. Nie jest niestety tak że wracam po pracy do domu a tam ze skrzynki na listy wylewa się radość, śmiech i płatki róż – tylko brać, obłożyć się i wchłaniać. Nie jest też możliwe że jakaś tabletka sprawi że będziemy się cudownie czuć, kiedy nasze życie jest do dupy. Siadamy w fotelu, gruz naszych roztrzaskanych marzeń się rozpływa i czujemy się ekstra.
Właściwie nie, nie jestem precyzyjna, jest coś takiego, nazywamy to używkami, pozwala nam się lepiej poczuć albo chociaż mniej źle. Oczywiście jak zapewne wiecie, działa to tylko dopóki działa, a jak przestanie jest jeszcze gorzej, dużo gorzej, tragicznie gorzej.
Jeśli chcemy normalnego życia nie jest to wyjście dla nas.
Takie życie musimy sami zbudować, często z krwi, potu i łez. Bo droga na drugą stronę lustra jest tak ciężka, że prawie niemożliwa, kiedy otaczają nas ciężkie, grube i pełne kurzu zasłony depresji.
Po wielu latach tradycji diagnozowania depresji w kontekście wydarzeń życiowych, w DSM 5 porzucono to już kompletnie i pozostawiono wyłącznie symptomy (podobnie w ICD 11).
Mogę więc cierpieć z powodu złamanego serca ale diagnoza tego nie wyłapie.
NIE mówię, że depresja nie istnieje, zdecydowanie istnieje, to wręcz plaga naszych czasów. Mówię tylko, że skoro aktywizacja behawioralna działa u połowy osób to ta część z cierpiących na depresję prawdopodobnie nie ma wystarczającego dopływu pozytywnych bodźców.
Tylko NIE idźmy w kierunku: po prostu zacznij biegać; weź wreszcie wyjdź do ludzi – to NIE JEST aktywizacja behawioralna. Piszę to, bo niektórzy czytają wyrywkowo nasz cykl o aktywizacji i wydaje im się że tak jest. NIE JEST. Po 1 tam jest dużo więcej elementów niż tylko zwiększanie zachowań, po 2 robi się to bardzo powoli i stopniowo, po 3 robi się to z kimś wspierającym, kto dodaje otuchy i pomaga, kiedy się potkniemy.
To nie jest nasza wina, że nie dajemy rady biegać kiedy mamy depresję! Żebyście to dobrze zrozumieli, posłuchajcie historyjki o Marioli (to dość standardowy choć zupełnie zmyślony scenariusz).
(historia zmyślona)
Nasza Mariola ma mnóstwo zainteresowań, gra w tenisa, jeździ na nartach, chodzi do teatru, galerii – kocha sztukę. Uwielbia też góry, latem kiedy wszystko tak pachnie na rozgrzanych słońcem połoninach; zimą kiedy śnieg dosłownie iskrzy na gałęziach drzew.
Jest bardzo towarzyska, spotyka się ze znajomymi, podróżuje z nimi, ciągle ciekawa świata, wszędzie jej pełno. Śmieje się głośno i perliście, flirtuje i doskonale się bawi. Kocha życie i kocha swoje życie.
Niestety, pchana przez obleśne sny rodziców zostaje prawniczką. Pchana jeszcze bardziej zaczyna pracę w renomowanej korporacji prawniczej. Nie wyrabia się z robotą.
Ojciec mówi: to normalne, wielu młodych prawników się nie wyrabia. Musisz ograniczyć się z przyjemnościami, ciągle ci fiu bździu w głowie, musisz zacisnąć pasa!
Matka dodaje: no niestety, życie jest ciężkie.
Więc Mariola ogranicza:
Nie bardzo jej to pasuje, ale ma taki zachrzan w robocie, że nawet nie ma czasu się zastanowić nad tym wszystkim.
Matka za to jej tłumaczy: dziewczyno, weź ty się ustatkuj wreszcie, przecież to rodzina jest sensem życia, tylko dzieci dają nam prawdziwą radość. Kiedy wreszcie wnuka jakiegoś zobaczę?
Gdyby Mariola przyjrzała się dokładnie rodzicom, zobaczyłaby ich martwe oczy. Nie słuchałaby rad ludzi, którzy śmieją się średnio raz na cztery lata (jak pójdą na wesele i się upiją).
Poznaje chłopaka, wychodzi za mąż, ciągle dużo pracują (obydwoje) no ale chcą kupić mieszkanie, po co płacić obcym (tłumaczą rodzice).
Ledwo starcza im czasu dla siebie, a co dopiero dla znajomych czy jakieś hobby. Pojawia się dziecko. Teraz dopiero widzi co to znaczy nie mieć czasu na nic. No ale dziecko jest małe, to się zmieni (tak sobie powtarza). Czas faktycznie leci błyskawicznie, niedługo jej dzień wygląda tak:
To wszystko pod warunkiem, że partner robi obowiązki domowe (co nie jest normą) i że są świetnie zorganizowani.
Zostaje weekend, ale nasza Mariola musi ogarnąć dom, zawsze są jakieś sprawy urzędowe, zakupy, lekarze. Trzeba odwiedzić rodzinę i pobyć z własną, a jeszcze w niedzielę ma zaległe rzeczy z pracy. Zresztą, odzwyczaiła się od znajomych, tenisa, teatru. Znajomi też rzadko dzwonią, tyle razy im odmówiła. Tymczasem podstępnie i powoli, w sumie nie wiadomo kiedy, wkradła się do jej życia depresja. Być może miała do tego predyspozycje? Może to nasz styl życia, współczesny świat zainfekował jej umysł?
Współczesne życie na pewno nie pomaga i powtarzam to za mądrzejszymi ode mnie (Hayes, 2020).
Postęp technologiczny zniszczył albo mocno nadszarpnął wiele dziedzin życia. Czytałam gdzieś, że kiedy powstały samochody starsze pokolenie narzekało, że zniszczy to relacje. No bo jak ktoś pieszo szedł czy jechał konno to zawsze mógł się zatrzymać przy płocie sąsiada i pogadać. Podobnie było z telefonem.
Możemy się z tego śmiać, ale trochę racji mieli nasi przodkowie.
Przecież to telefony pierwsze umożliwiły budowanie relacji wirtualnie i już trochę rozmyły nasze kontakty.
Myślicie, no i? Vivian, przesadzasz, jak zwykle. Nie macie niestety racji.
Bo przecież przez większość czasu żyliśmy w małych grupkach na sawannie. Potrzeba żywego kontaktu z drugim człowiekiem została nam wbudowana przez ewolucję długo nim się tak strasznie ucywilizowaliśmy. Podobnie jak kontakt z naturą. Już mój ukochany Jung o tym mówił, że brak kontaktu z naturą generuje nam problemy.
Homo Sapiens, człowiek rozumny, czyli my, powstał 300 TYSIĘCY LAT TEMU!
Naprawdę, 2 tysiące lat naszej cywilizacji, no niech będzie nawet 5 tysięcy (pierwsza cywilizacja sumeryjska była 3 tys pne) to jest ŚMIECH NAD ŚMIECHY. A przecież fabryki i postęp technologiczny trwa o wiele krócej.
Więc proszę, nie dziwcie się, że to wszystko, współczesne życie, jest dla nas naprawdę ciężkie.
Mariola mieszka na betonowej pustyni warszawskiego osiedla, nie może nacieszyć oczu bezkresnym gwiaździstym niebem. Nie może pobiegać na bosaka po mokrym mchu. Nie może paść oczu zielonym bezkresem lasu, nie może wytarzać neuronów leżąc na pachnącej łące i gapiąc się na przepływające chmury.
Nie to, że ma na to teraz siłę.
Aktualnie Mariola nie ma nawet siły iść do sklepu. Na szczęście nie musi bo załatwi wszystko online, nawet lekarza.
Podczas pandemii kancelaria w której pracuje doszła do wniosku, że praca z domu jest doskonałym rozwiązaniem:
Mariola też się ucieszyła, myślała więcej czasu z synkiem, mężem, więcej czasu dla siebie.
Mariola ma jakieś 600 osób na FB, dużo więcej na linkedin, czasami z nimi piszę, więc o co chodzi? Mam znajomych. Jej najbliższe przyjaciółki ze studiów są za granicą, ale przecież mają wspólną grupę na telegramie, czasami robią nawet spotkania wideo (mega śmieszne i fajne)…
Jej szef, który “kocha pracę” i praktycznie nic innego nie robi (złośliwi twierdzą, że unika domu w którym grasuje kilka mini osób z jego genami) może napisać do niej w każdej chwili. Niby ustalono że chodzi o sytuacje awaryjne, ale skąd Mariola ma wiedzieć kiedy ta awaria nastąpi.
Czy Mariola ma chwilę prawdziwego relaksu? Chwilę gdzie może nie myśleć o pracy? Chwilę bez stresu? Teraz (praca z domu) nawet jej własna sypialnia przestała być azylem. Telefon, jak strażnik więzienny budzi przerażenie.
Mariola śledzi blogi, youtuby i instagramy bo chce być dobrą matką, napotyka jednak często sprzeczne porady. Ma poczucie winy i wstydu, że jest taką słabą matką (w porównaniu z instamatkami). Czasami odczuwa zawiść wobec tych wszystkich idealnych matek, rodzin, też chciałaby mieć życie jak z bajki.
(już wielokrotnie Wam wspominałam, że instagram jest dosłownie dziełem szatana, nie wiem jak tiktok?
TikTok To dla mnie obecnie koniec internetu 😰
Mariola jest bombardowana informacjami o tym jak niebezpieczny jest świat. Martwi się co będzie z jej kochanym dzieckiem, musi je bardzo pilnować by je chronić.
Nie ma pojęcia, że już na pierwszym roku dziennikarstwa tłucze się do głów że tylko złe, sensacyjne i mroczne wiadomości się klikają (i tak się manipuluje informacją – gatekeeping).
Już wiemy że Mariola nie ma umysłu z granitu tylko prędzej z baniek mydlanych i kocimiętki. Niestety, ostatnio snuje się tam depresja. Podmieniła bańki mydlane na ołów a kocimiętkę na smołę. Mariola czuje jakby oblewała ją smoła, każdy ruch kosztuje ją tak dużo…
Nie ma ochoty jeść, wszystko ma smak dykty. Nie jest w stanie umalować paznokci a tym bardziej nie jest w stanie pójść do swojej ukochanej Gosi (stylistki) która zrobiła by to za nią. Mariola aktualnie nawet nie wiedziałaby jaki kolor wybrać.
Ostatkiem sił wykonuje obowiązki, pracuje i spędza czas z rodziną. To wszystko robi w zwolnionym tempie, na czarno-białej, starej taśmie. Tylko nikt nie gra na pianinie, to niemy film.
Do tego poczucie winy i wstydu. Jej umysł zawsze coś znajduje do czego może się przypieprzyć. Czarne myśli ją dręczą. Ruminuje o tym jak złą jest matką. Aktualnie wyrzuca sobie, że przez nią jej dziecko zachoruje na depresję. Faktycznie może tak się stać, bo depresja rodzica (szczególnie matki) zwiększa ryzyko depresji u dziecka 3-5 razy. Przeczytała to w książce depresja nastolatka (mimo że jej dziecko ma dopiero 5 lat!).
Mariola nie wierzy, że cokolwiek się zmieni na lepsze; zastanawia się, czy jej życie ma sens, może jej rodzinie byłoby lepiej bez niej? Ostatnio mąż powiedział jej przecież, że jest zabawopsujem, a ona po prostu:
niemasiłyniemasiłyniemasiły
Choroba czy zaburzenie? Aktualnie w nowym dsm 5 nie ma chorób psychicznych, są tylko zaburzenia. Mimo to wciąż taki rozdział funkcjonuje w polskim prawie.
Choroba psychiczna czyli refundowane leki i możliwość leczenia bez zgody osoby chorej (przymusowe), vs w zaburzeniu psychicznym takich możliwości nie ma. Pużyński (2007) uważa, że powinno się w ogóle porzucić nazwę choroba psychiczna, z powodu nadużyć jakie powodowała i anachronizmu takiego podziału (choroba vs zaburzenia).
Ja osobiście traktuję te dwa terminy jako synonimy, dlaczego?
to jeszcze raz, na co choruje Mariola?
Takich problemów w DSM 5 wymieniono sporo więc będę się streszczać:
Prawdopodobnie jest to dystymia a raczej dzisiaj się to nazywa (zdecydowanie adekwatniej):
W mojej mądrej książce (polecam: Zaburzenia depresyjne, DSM-5 selections) piszą że połączono ⋅ większe zaburzenie depresyjne nawracające i ⋅ zaburzenie dystymiczne (tak było w poprzedniej klasyfikacji) by stworzyć tą nową kategorię. Wcześniej jeszcze uznano że zaburzenie osobowości depresyjnej jest tak naprawdę tym samym co dystymia. Jakie mamy tu kryteria?
A więc widać wyraźnie że Mariola cierpi z powodu uporczywego zaburzenia depresyjnego (dystymii)
Są 4 kryteria w większym zaburzeniu depresyjnym (WZD), których nie ma w dystymii:
Najważniejszą jednak różnicą jest czas trwania. Niby dystymia jest łagodniejsza, ale często bardziej dotkliwa bo nie ma końca (co przyznają autorzy tego DSM selections).
Jednak wiele osób z depresją, nawet nawracającą, ma okresy remisji i mogą normalnie żyć, natomiast dystymia może trwać całe życie. W dodatku jest mniej widoczna.
Mariola chodzi przecież do pracy, a nawet czasami ma lepsze dni kiedy ma ochotę na zabawę z dziećmi, czy czas z mężem. Dystymia jest dlatego często niewidoczna dla osób z boku. Może im wydawać się czymś wymyślonym, wymówką i tym cholernym lenistwem.
Ten temat zasługuje na oddzielny artykuł (bo ten stary jest trochę za mało rozwinięty). Potraktujcie to więc jako moje opinie a jak się kiedyś rozwinę to pokażę wam dowody naukowe, ale obiecują że są – OK?
Serio! chciałabym żebyście zadali sobie teraz, w tym właśnie momencie takie pytania. Tylko zróbcie to uczciwie, napiszcie na jakiejś kartce, lub palcem po szybie.
moim zdaniem już pytanie numer jeden może być kłopotliwe, dlatego posłużymy się definicjami.
dobryslownik.pl: lenistwo to unikanie tego, co powinno się zrobić, z obawy przed trudem, który jest z tym czymś związany.
wsjp.pl: cecha kogoś, kto nie ma chęci do działania i komu trwanie w bezczynności sprawia przyjemność
i bardzo ciekawe info w wikipedii:
Terminem lenistwo (…) oddaje się jeden z siedmiu grzechów głównych. (…) W Księdze Przysłów (10:4) i Księdze Koheleta (10:18) powiedziane jest, że lenistwo może prowadzić do ubóstwa. Przeciwieństwem lenistwa jest pracoholizm.
I co teraz? szach mat cwaniaki!
No powiedzcie mi że się mylę?
Nad kolejnym stwierdzeniem poznęcamy się troszkę dłużej.
Spoko, może istnieją tacy mityczni ludzie, którzy leżą na plażach w Egipcie i cieszą się swoją bezczynnością. Bije od nich moc szczęścia tak silna że myślano o użyciu ich do produkowania energii (w stylu wiatraków). Wiecie leżą, nic, ale to totalnie nic nie robią i się zaśmiewają z przyjemności. Chętnie bym się dowiedziała jak to robią?
Bo z tego co wiem, to owszem leżą nawet u nas w Polsce, ale zwykle w rowach i do tego niezbyt trzeźwi, a inni owszem leżą na kanapach, ale np. grają w gry godzinami, część z nich jeszcze się musi znieczulić marihuaną taką frajdę mają z lenistwa.
I w końcu, to właśnie w wikipedii znajdziemy wyjaśnienie: lenistwo jest grzechem! W naszej kulturze piętnuje się lenistwo.
Po prostu w pewnych czasach trzeba było ostro zapieprzać, wyłącznie drobna garstka arystokracji miała służbę która nawet bieliznę im zakładała, ale cała rzesza wyrobników pracowała od świtu do nocy. To też coś pokazuje, praca sama w sobie nie była nawet wtedy uważana za coś fajnego, pożądanego wśród “dobrze urodzonych”. Jednak wszyscy inni grzeszyli swoją gnuśnością.
więc mam do was kolejne pytania:
podpowiem: nie da się tego odróżnić. Lenistwo jest oceną, niczego nie wyjaśnia, w niczym nie pomaga, nawet nie opisuje problemu, jest krzywdzącą etykietą.
Proszę pamiętajcie że każdy żyje najlepiej jak potrafi, każdy pragnie być szczęśliwy, jeśli coś z nim nie tak, to dlatego że ma jakiś problem, a nie że złośliwie na złość wszystkim postanowił nic nie robić.
a tak w ogóle co jest złego w nic nie robieniu? wydaje się wam, że zawsze tak żyliśmy? cóż:
„Dzisiaj wiemy jednak, że społeczności zbieracko-łowieckie, takie jak Ju/’hoansi, nie zawsze żyły na granicy śmierci głodowej. Przeciwnie — ich członkowie zwykle dobrze się odżywiali; żyli dłużej niż ludzie w społecznościach rolniczych; rzadko pracowali więcej niż piętnaście godzin tygodniowo, a większość czasu przeznaczali na odpoczynek i rekreację. Wiemy również, że mogli prowadzić takie życie, ponieważ zazwyczaj nie magazynowali żywności, nie interesowało ich gromadzenie majątku ani ich status, a pracowali niemal wyłącznie po to, aby zaspokoić doraźne potrzeby materialne. Podczas gdy zgodnie z teorią problemu ekonomicznego wszyscy jesteśmy skazani na wieczny żywot w czyśćcu leżącym między naszymi nieskończonymi pragnieniami a ograniczonymi środkami, członkowie społeczności zbieracko-łowieckich mieli bardzo niewielkie potrzeby materialne, których zaspokojenie wymagało zaledwie kilku godzin pracy. U podstaw ich życia ekonomicznego nie leżało zamartwianie się niedoborem, ale założenie o dostatku. Mamy więc bardzo dobry powód, aby sądzić, że skoro nasi przodkowie trudnili się zbieractwem i łowiectwem przez ponad 95 procent z trzystu tysięcy lat istnienia gatunku homo sapiens, ocena natury ludzkiej, problem niedoboru, a także nasz stosunek do pracy mają swoje korzenie w rolnictwie.” (Suzman, 2021).
no więc nie wiem jak to zrobiłam ale z depresji przeszłam do lenistwa, więc zatrzymam się może w tym momencie i wrócę do głównego tematu a lenistwem zajmiemy się kiedy indziej. Po prostu chciałabym żebyśmy przestali oceniać ludzi czy samych siebie jako leniwych kiedy po prostu chcemy zająć się życiem.
Bo (uwaga: niepopularna opinia) celem życia nie jest praca!
Chciałam tylko dodać że można mieć niestety dwa te choróbska jednocześnie. Czyli męczę się na codzień cały czas dystymią, a dodatkowo dostaję obuchem w głowę depresją, wtedy już w ogóle czuję że tonę. Potem znowu zachłyśnięta wodą jakoś (ledwo) utrzymuję się na powierzchni, by za jakiś czas znowu mnie podtopiło.
Słuchajcie na lekach to ja się nie znam, zresztą wymagałoby to oddzielnego artykułu, podobnie jak przegląd różnych terapii antydepresyjnych, czy przedstawienie jakiegoś nowego podejścia. Ostatnie podejście które opisywaliśmy, jedno z najbardziej skutecznych leczeń czyli aktywizacja behawioralna, zajęła nam 8 odcinków.
Pozwólcie więc, że skończymy na dzisiaj i zobaczymy się niebawem w kolejnym odcinku. Tymczasem zalecam Wam porobić NIC, zająć się życiem, spróbować dla odmiany BYĆ.
przypisy:
myśli rezygnacyjne: “Myśli rezygnacyjne – często mylone z myślami samobójczymi. Najłatwiej różnicę pomiędzy nimi wyjaśnić na przykładzie, w którym myśli samobójcze przyjmują brzmienie: chcę się zabić, a rezygnacyjne: nie chce mi się żyć.” ⇒ słownik suicydologii. Polskie Towarzystwo Zapobiegania Samobójstwom
źródła:
Raport Nadgodziny – stres i negatywne konsekwencje dla samopoczucia wykazuje, że 55% zatrudnionych pracuje w nadgodzinach.
Zaburzenia depresyjne. DSM-5 Selections, (2016). wyd. I, red. J. Heitzman. EDRA Urban & Partner Sp. z o.o. (a tutaj fragment tej książki)
Gilbert, P. (1992). Depression: The evolution of powerlessness. Guilford Press.
Hays. (2018). Raport Nadgodziny – stres i negatywne konsekwencje dla samopoczucia. Hays Poland. Retrieved March 20, 2022, from https://www.hays.pl/web/hays-poland/badania/raport/nadgodziny
Leśniak, G. J. (2020, August 3). Pracownicy Zaczynają Odczuwać skutki pracy zdalnej. Prawo.pl. Retrieved March 20, 2022, from https://www.prawo.pl/kadry/praca-zdalna-na-co-skarza-sie-pracownicy-zwiazkom-zawodowym,502047.html
Nami Suicide 2020 – nami: National Alliance on Mental Illness. National Alliance on Mental Illness NAMI. (2020). Retrieved March 20, 2022, from https://nami.org/NAMI/media/NAMI-Media/Infographics/NAMI_Suicide_2020_FINAL.pdf
Sobocki, P., Jönsson, B., Angst, J., & Rehnberg, C. (2006). Cost of Depression in Europe. (2), 87–98.
Sieracka, J. D. (2018). Współchorobowość padaczki i zaburzeń depresyjnych u młodzieży.
Mental health and related issues statistics. Mental health and related issues statistics – Statistics Explained. (2020, August). Retrieved March 20, 2022, from https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php?title=Mental_health_and_related_issues_statistics
Videler, A. C., Hutsebaut, J., Schulkens, J., Sobczak, S., & van Alphen, S. (2019). A Life Span Perspective on Borderline Personality Disorder. Current psychiatry reports, 21(7), 51. https://doi.org/10.1007/s11920-019-1040-1
Suzman, J. (2021). Praca. Historia tego, jak spędzamy swój czas. (Work. A History of How We Spend Our Time). Wydawnictwo Zysk i S-ka.
Pużyński, S. (2007). Choroba psychiczna — problemy z definicją oraz miejscem w diagnostyce i regulacjach prawnych. Psychiatria Polska, 41(3), 299–308.